1 maja 2014

ESOL E1

Miałam już wracać do domu, ale mi tu z każdym upływającym miesiącem lepiej pod opieką córki.
Pierwszy kurs za mną. W skutkach mogę zrobić zakupy w normalnym sklepie bez koszyka. Mogę być po angielsku miła dla sąsiadów, a mamy ich wokoło bardzo pozytywnych i sympatycznych. No i mogę korzystać z komunikacji miejskiej samodzielnie.

Od wczoraj jestem na kolejnym kursie. Czyli kontynuuję naukę angielskiego, nawet od czasu do czasu pracuję kilka godzin dla pieniędzy, a ostatnio maltretuję starą angielską kuchnię.
To zaskakujące jak niesmacznie Anglicy jedzą, a jak świetnych mają kucharzy i pomysły na fantastyczne jedzenie.
Postaram się coś z tych zainteresowań pokazać, bo naprawdę warto.
A wracając do mnie, to mam już tutaj spore grono znajomych i nadchodzi czas garden party, a z nim szansa wypróbowywania angielskich dań, bo na wyspie wypada być wyspiarzem ;)
A teraz słowo wkurzenia.... Nic tak nie wkurza jak durni i bezczelni do granic ludzie, podpierający się pokrewieństwem przez moja wnuczkę.

Po cholerę być człowiekiem, jak można być śmieciem? Czyli w wielkim skrócie:
Dziecku paczuszki na święta żadne, urodziny-imieniny, dzień dziecka nie wyślemy, o kartce z rysunkiem (ten etap rozwoju) zapomnij głupia mamusiu Polko, alimenty to sobie wyszarp, jak masz ochotę i siłę, ale my chcemy mieć kontakty z dzieckiem, bo to nasza rodzina. I teraz orkiestra tusz: 'Wiesz ja bym przyjechała do Anglii i zatrzymała się najlepiej u Was. Załatwisz to?'
- Głupota? Bezczelność? Czy tylko wychowanie w głębokiej patologii?
Jak dla mnie, wszystko razem i tyle w tym temacie....

No ale wracam do miłego świata. Mam z kim robić zdjęcia, hurra!!! To, że świetnie robi mi się foty z córką to normalka, ale ona w tym temacie rozwija się w tempie ekspresowym, więc ja muszę mieć kogoś, kto też się skupia i mam!!!
Na kursie mam mówiących po rosyjsku, polsku, czesku, bułgarsku, kurdyjsku, turecku, węgiersku, niemiecku, włosku, hiszpańsku :D Niezły mix, co nie :D Za to kocham ten kraj i chyba mogłabym tu żyć, gdyby dało się kilka razy w roku wpaść do Polski :) Taka druga ojczyzna z dobrze poukładanym systemem.

A z refleksji to taka, że poznałam tu trochę Polaków i z każdym nowym poznaniem stwierdzam, że ich decyzja o wyjeździe była słuszna. Ich argumenty są logiczne i spójne, wiec dlaczego nikt w ojczyźnie głośno mówiący o patriotyzmie się nad nimi nie pochylił, nie rozwiązał elementarnych potrzeb człowieka. Wszyscy za to wmawiają młodym, że jak będą 20 lat ostro tyrać to może dostaną awans i godniejszą płacę, która w żaden sposób dzisiaj nie mieści się w koszyku minimum, a zasiłek nie mieści się w koszyku minimum socjalnego UE. Ten ograny tekst powtarza rząd po rządzie od 50 lat i nie wstydzi się dawać sobie podwyżek za robienie na ćwierć gwizdka, żeby nie powiedzieć, że za brylowanie na salonach.
No ale jeszcze słówko porównań. Państwo bogate, z dużymi problemami zdrowotnymi (kiedyś o nich napiszę) szanuje historię, a tym samym zabytki jak i szkoły tak, że nie wpada im do głowy wyburzanie starych rozsypujących się domów, bo to stare jest najcenniejsze i podlega renowacji, (nowych budynków jest tu niewiele). Historia w pięknym wydaniu dotyka nas i otula w każdej części miasta.

Filmy z epoki można tu kręcić bez problemu, więc jak oglądasz angielski film ze starym domem to nie łudź się, że to makieta. Taki dom na bank tu jest i jest w pełni wykorzystany.
Racjonalność Anglików bardzo mi się podoba, zanim coś wywiezie się na śmietnisko (na śmietnisko oddajesz za darmo!) to szukasz wszelkich sposobów dotarcja do tych, którym to może się przydać. Intensywność różnych tablic ogłoszeń jest dużo większa, niż w naszym biednym kraju.
Kilka zdjęć miasta na poparcie historii i wrócę do tematu później: mam godzinkę na upieczenie cytrynowych babeczek (klasyka angielska) i dzisiaj mamy gościa, więc znikam, a Wam życzę miłego oglądania:









Brak komentarzy: