Nunofelt

 Witam dziewczyny. Weekend był bardzo pracowity. Mąż obiecał dokończyć mi stojak na kiermasz i słowa dotrzymał. Co prawda remont balkonu lekko się przesunął w czasie, ale do wakacji będzie balkon większy o pomniejszenie skrzyni i nową podłogę, czyli będzie pięknie :D

Wczoraj podjęłam próbę filcowania na jedwabiu czyli nunofilcowanie. Nie wiem czy używam prawidłowych nazw bo o tym polskich książek brak, a ja z języków obcych najlepiej znam pismo obrazkowe + język migowy w wersji wycieczkowej.
No ale próba wyszła całkiem znośnie jak na pierwszy raz.
Wykorzystałam loczki które tak bardzo podobały mi się przy szalach Galiny i sprawdziłam czy nie będzie problemu z dofilcowaniem ich do szala zamiast frędzli. Poszło łatwo, ale nie obyło się bez błędów. Bałam się dołożyć tych loczków więcej i szczerze powiedziawszy, uważam że dałam ich za mało. Mogłyby być trochę gęściej.

Szal miał iść do farbowania, ale dziś miałam nastrój na kamizelkę a farbowanie jakoś mnie przy niedzieli nie kusiło. Trzeba dojrzeć do farb i eksperymentów i doczytać bo na stronie trochę musiałam popracować pod okiem mojego guru od administrowania, a to wcale nie jest łatwe.  

Ale powolutku wszystko układa się tak jak powinno, choć nie wszystko tak jakby człowiek tego się spodziewał. Życie niesie ze sobą zawsze jakieś ciekawe doświadczenia.
Wczoraj wieczorem zrobiłam jeszcze jeden kapuściany szal. Przyłożyłam się do pracy chociaż nie wiem czy szal i mitenki to jest to, co mojej mamie przypadnie do gustu, ale do Dnia Matki najwyżej zrobię jakiś szal na jedwabiu i będzie miała do wyboru kapusta albo szal na jedwabiu. A może wyjdzie jakiś eksperyment z barwieniem? W życiu nie ma rzeczy niemożliwych, a dopóki żyjemy nie odpuszczamy :)